niedziela, 22 lutego 2015

Bezwstydny Mortdecai - kanapka z pracowni podszewkarza

Do kin wszedł ostatnio film Bezwstydny Mortdecai. Słyszałam o nim skrajne opinie i uznałam, że muszę  wyrobić sobie osobiste zdanie, więc najpierw przeczytam książkę. Książka była fantastyczna. Zawinięta w koc, skulona jak przemoczony turysta przy ognisku chichotałam jak dzierlatka. Jaki jest film nie wiem, jeszcze nie widziałam, zorientowałam się natomiast, że znacznie odbiega fabułą od książki. Podczas lektury okazało się, że Mortdecai jada dużo kanapek. Postanowiłam więc zrobić o nich cykl. Co jakiś czas, dopóki nie wyczerpię tematu, będą pojawiały się na blogu specjały, którymi Bonfigioli raczył Charliego Mortdecaia. Najbardziej zapadła mi w pamięć kanapka z pracowni podszewkarza. Może to ze względu na moją bujną wyobraźnie i anturaż jaki pojawił się w moich myślach, a może ze względu na coś zupełnie innego... nieważne. Kanapka sama w sobie nie była niczym specjalnym, biały chleb z masłem i mielonką. Bohater jednak był zachwycony. Dokładny opis znajduje się na 75 stronie (K. Bonfigioli, Nie wymachuj mi tym gnatem, Warszawa 2015)


 kanapka ze spamem, Monthpyton, K. Bonfigioli, Nie wymachuj mi tym gnatem, Johnny Depp, mielonk, podszewkarz

czwartek, 19 lutego 2015

Burger z pesto i czymś jeszcze

Moda na burgery trwa w najlepsze, a ja się dostosowuję. Jako mięsożerca nie ma powodu odmawiać. Czasem jem wegetariańskie i pewnie takich kilka pojawi się za jakiś czas na kanapce zjedzonej. Tym czasem na obiad były dzisiaj burgery. Wybrałam nietypową dla tego dania bułkę o kształcie rombu z ciemnego pieczywa i z ziarnami. Bułkę posmarowałam świeżym pesto, posypałam ruccolą i ułożyłam mięso. Dodałam jeszcze trochę listków, dwa plastry niebieskiego sera pleśniowego i pomidory suszone. Czym byłaby taka kanapka bez sosów. Zanim przykryłam drugą częścią bułki pochlapałam wszystko majonezem i kolejną porcją pesto. 

burger

niedziela, 15 lutego 2015

Walentynkowa kanapka

Chciałam zrobić swoim chłopakom przyjemność i przygotować coś specjalnego na walentynkowe śniadanie. W końcu wypadały w sobotę i rano miałam trochę czasu. Nie byłam w stanie wymyślić nic na tyle specjalnego, żebym czuła się usatysfakcjonowana. Załamałam ręce i postanowiłam pójść po najmniejszej linij  oporu. Zrobię wszystko w serduszka, pomyślałam. Miałam okazję wykorzystać foremkę do jajek sadzonych  w kształcie serca i foremkę do wykrawania ravioli, którą wycinałam serduszka w chlebie tostowym. Każdy dostał to co najbardziej lubi i często je. Koniec końców było słodko i wyjątkowo. 



czwartek, 12 lutego 2015

Humus z marynowanymi dodatkami

Humus na dobre zamieszkał w mojej lodówce. Raz w tygodniu wypełniam słoik świeżą porcją. Ostatnio doszłam do wniosku, że marynowane warzywa świetnie współgrałyby z pastą z ciecierzycy. Rzuciłam się na poszukiwanie marynatów i odkryłam malutkie korniszonki i cebulkę perłową. Miałam racie świetnie do siebie pasowały na ciemnym chlebie z ziarnami słonecznika.

humus

sobota, 7 lutego 2015

Żółta pasta do kanapek

Przeglądając starą książkę z jarskimi przepisami trafiłam na faszerowane jajka. Żółte nadzienie bardzo mi się spodobało i postanowiłam je przygotować. Mój niejadek gustuje tylko w białkach i często mam trochę nadprogramowych żółtek. Zastosowałam się mniej więcej do składników i proporcji. Trzy żółtka dokładnie zmieszałam z łyżeczką masła, sporą garścią startego na małych oczkach sera żółtego (ostrego, który dodatkowo posiekałam nożem) i łyżeczką bardzo ostrej musztardy. Na koniec doprawiłam dwoma łyżkami szczypiorku, solą i świeżo mielonym czarnym pieprzem. 


środa, 4 lutego 2015

Kanapka w okolicy

Na anglistykę zawsze chadzało się na kawę. Nigdy jednak nie zwróciłam uwagi, że można tam też kupić kanapki. Są świeże i bardzo smaczne, co prawda nie mają za dużo warzyw, ale smak jest zbalansowany, a cena poniżej 4 zł bije na łeb wszystkie okoliczne punkty z kanapkami. Szybka, smaczna i tania kanapka w razie potrzeby na ul. Nożownicze we Wrocławiu w Instytucie Anglistyki.


wtorek, 3 lutego 2015

Jak ja lubię brokuły

Zawsze przepadałam za brokułami. Ostatnio jednak przeradza się to w jakąś obsesję. Zielone różyczki są wszędzie. Na przykład na kanapce. Ciemny chleb ze słonecznikiem obłożyłam brokułami i zapiekłam z długo dojrzewającym cheddarem. Na koniec polałam gęstym sosem czosnkowym. To była rozpusta, a nie kolacja.