W latach 90. poprzedniego stulecia w telewizji często puszczali amerykańskie filmy familijne. Dzieciaki dostawały tam z reguły kanapki z masłem orzechowym i galaretką. Tak to przynajmniej na język polski tłumaczono. Jako bardzo młoda osoba zastawiałam się jak ten biały chleb tostowy, bez opiekania można posmarować "nuttelą" i ułożyć na tym kawałki galaretki (np. cytrynowej), przecież to musi być paskudne. Jak podrosłam zaczęłam lepiej rozumieć świat i wiem teraz że chodziło o masło z orzeszków arachidowych, a galaretka to coś na kształt naszego dżemu. Dalej nie rozumiem jak można ten biały chleb jeść bez opiekania, ale to nie mój problem. Tym czasem śniadanie dla niejadka: grzanki z maślanego pieczywa tostowego, z masłem orzechowym i dżemem.
Ja ostatnio też przekonałam się do tej kanapki! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam :3
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie połączenie :)
OdpowiedzUsuń