Jak to miło wrócić do domu po pracy i zastać na stole ciepły posiłek. Lubię jak mój mąż gotuje, wtedy zawsze ma to nutkę stanu kawalerskiego. Ostatnio w ramach obiadu dostałam frytki i burgera. Takie modne teraz to danie. Nie bawił się w powolne opiekanie wołowiny na kamieniu, czy złotej masce samochodu. Zużył kotlety mielone, które dostaliśmy w ramach dokarmiania przez rodziców. Opiekł bułkę z ziarnami i specjalnie kupił cheddar, którego jesteśmy wielkimi wielbicielami. Dodał rukolę i plaster pomidora, który wciąż smakował latem. Do tego był majonez (obowiązkowy składnik prawdziwie męskiego dania) i musztarda Dijon. Mniam mniam mniam. Szkoda, że częściej nie dostaję takich posiłków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz