Osobiście preferuję pastę z czarnych oliwek, jednak obiecałam znajomemu, że na następny wspólny wyjazd zrobię z zielonych. Przygotowałam wielkie pudełko, które jak to zwykle w takich sytuacjach bywa zostało w lodówce. Na szczęście tydzień później inny znajomy mógł mu dostarczyć świeżą. Do jej przygotowania potrzeba: 250g zielonych oliwek (drylowanych baz nadzienia), 200g miękkiej fety, łyżka oliwy z oliwek, pół suszonej papryczki chili i czarny pieprz. Trzeba wszystko razem zmiksować i gotowe. Ponoć do wszystkiego należy dodać szczyptę soli. Tu jest to zbędne, to prawdziwy strzał w dziesiątkę dla tych którzy wiecznie przesalają.
mmm... jakie to miłe zobaczyć taką pyszność z samego rana :)
OdpowiedzUsuńpalce lizać!
a to chili to na zagryzkę?:P
do dekoracji, chyba że ktoś lubi ekstremalne przeżycia :D
UsuńWygląda przepysznie, bardzo ładny wygląd bloga <3 Może obs za obs odpisz u mnie
OdpowiedzUsuńmaglif.blogspot.com